sobota, 27 czerwca 2015

Katedra Sé

Idąc Rua de Conceição w stronę Alfamy nie sposób nie zauważyć katedry (Sé). Kilkusetletnia budowla położona w sąsiedztwie kościoła św. Antoniego wyróżnia się wśród innych. 

Sprawia wrażenie dumnej swego znaczenia w życiu i historii Lizbony. To efekt  jej surowego romańskiego stylu. 

















Po  spacerze na Alfamie dobrze jest usiąść sobie na kamiennych schodkach katedry i poobserwować mijające nas electrico czy turystów dogadujących z kierowcami małych pojazdów cenę krótkiej przejażdżki po mieście. 

piątek, 26 czerwca 2015

Estoril i Cascais

Portugalczycy biegają o każdej porze dnia. Nawet w samo południe, przy 30 - stopniowym upale. Taka myśl przeleciała mi przez głowę na widok kolejnego biegacza przemierzającego ścieżkę wzdłuż Tagu. 

Nie dziwi widok ubranego w ciemne dresy biegacza pokonującego -  mimo wysokiej temperatury - kolejne kilometry. 
Bryza dodaje energii. Poczułem to stojąc na deptaku w Estoril - kurorcie nad oceanem oddalonym o kilkanaście minut od Lizbony. 

W Polsce raczej nie odważyłbym się na przebieżkę przy takiej pogodzie, natomiast w Estoril jak najbardziej.
Deptak i piaszczysta plaża zaczyna się tuż przy stacji kolejowej. Stamtąd spacerkiem lub truchtem i już jesteśmy w Cascais.























A po drodze piękne widoki, palmy i urocze knajpki (z równie uroczymi cenami, jak to w kurorcie). 

Wracając do Lizbony - dla aktywnych można polecić wspomnianą trasę biegową nad Tagiem. Chociaż muszę przyznać, że kilka godzin wędrówki po wzgórzach miasta też potrafi dać się człowiekowi nieźle we znaki. 




czwartek, 25 czerwca 2015

Casilhas

Jak prezentuje się Lizbona z drugiej strony Tagu? 
Czy jest tak samo urzekająca i malownicza?
Takie myśli towarzyszyły mi gdy stanąłem nad brzegiem rzeki, wpatrując się w jej nurt i budynki położone na przeciwległym brzegu.


Od myśli do czynu, wybór padł na Casilhas, do którego kursują regularnie (co kilkanaście minut) promy z Cais do Sodre. 

Dwupoziomowa barka donośnym dźwiękiem syreny pokładowej oznajmiła początek rejsu. Niespodziewanie już po ok. 10 minutach dotknąłem drugiego brzegu Tagu. Pierwsze wrażenie? Hm...raczej nic szczególnego.

Jednak Casilhas zyskuje przy bliższym poznaniu. Miejsce to ma bowiem swój urok. Wystarczy oddalić się nieco od promu by doświadczyć tego, że życie toczy się tu wolniej, a spacer uliczkami należy do przyjemności, wprawiając człowieka w dobry nastrój. 

Krajobraz przypomina nieco polskie miejscowości nad Bałtykiem. 






W okolicznych knajpkach można raczyć się tradycyjnymi potrawami z sardynkami i dorszem na czele, a po wszystkim usiąść sobie spokojnie na ławeczce w sąsiedztwie latarni i cieszyć oczy widokiem Lizbony. 












Naprawdę warto wybrać się na taką choćby kilkugodzinną wyprawę. 


środa, 24 czerwca 2015

Mercado da Ribeira

Będąc w okolicach Cais do Sodre (ostatnia stacja metra linii zielonej) mamy wiele możliwości. Możemy popłynąć barką na drugą stronę Tagu (o tym następnym razem), złapać pociąg do Cascais (o tym w nieodległej przyszłości) albo pójść na targ - Mercado da Ribeira. 









Jest to dość ciekawe miejsce, które zmienia swój charakter w zależności od pory dnia. Jeżeli wybierzemy się tam rano to zastaniemy kilkunastu sprzedawców warzyw, owoców i ryb i puste ławy pośrodku hali. 




Natomiast wizyta w porze popołudniowej oznacza nie tylko znaczne zagęszczenie, ale przede wszystkich nasilenie całej gamy zapachów dobiegających ze stoisk kulinarnych usytuowanych wokół stołów. 




A w oczekiwaniu na pyszny posiłek możemy posilić się jedną z tutejszych sardynek ze słynnej Conserveira de Lisboa oferowanych również w tej hali. 









wtorek, 23 czerwca 2015

Castelo de S. Jorge i Martim Moniz

Wszystkie drogi prowadzą do zamku św. Jerzego. Przynajmniej tak mi się wydawało, gdy wysiadłem z tramwaju numer (a jakże) 28 i udałem w kierunku tej warowni. Idąc od przystanku electrico postanowiłem kierować się wyłącznie intuicją, a ta podpowiadała mi tylko jedno słowo "w górę". To zaś oznaczało wspinaczkę i kluczenie wśród brukowanych i wąskich uliczek położonych u podnóża zamku.








Z zamkiem  wiąże się postać o imieniu Martim Moniz. Był to zacny rycerz, który złożył ofiarę ze swego życia, uniemożliwiając własnym ciałem zamknięcie zamkowych wrót. Dzięki jego poświęceniu chrześcijanie opanowali zamek odbierając go Maurom. 
A działo się to wszystko w roku 1147.

Postać Martim Moniza obecna jest w nazwie stacji metra i placu, którego wygląd - ze względu na znajdujące się tam intrygujące fontanny - odbiega od innych tego typu miejsc w Lizbonie.














poniedziałek, 22 czerwca 2015

Fado

To powinien być jeden z początkowych postów, ale...no właśnie. Jak wyrazić słowami tak delikatną materię jak ta muzyka? Jakich określeń użyć by oddać kruchość tych dźwięków?

Fado...jedno krótkie słowo a ile emocji. Głos i gitara, śpiew i melodia. Saudade czyli los, tęsknota, nostalgia, melancholia, smutek i żal. Wgląd do lizbońskiej duszy. 






Szczególną moc ma fado rozbrzmiewające wśród wąskich uliczek Alfamy. Wykonawcy rozpoczynają swe występy wieczorami a nawet późną nocą. Nawet jeżeli wszystkie miejsca w klubie fado zostały już dawno zajęte, dobiegające dźwięki powodują zwolnienie kroku przez przechodnia, który w ten sposób stara się wydłużyć tę chwilę, gdy rzewna melodia dotyka zmysłów.




Fado doczekało się swojego muzeum, które zlokalizowane jest oczywiście na Alfamie, a prochy uznawanej za królową fado Amáli Rodrigues spoczywają w Panteonie również w tej dzielnicy. 



niedziela, 21 czerwca 2015

Estádio da Luz





Słowo się rzekło, a raczej napisało. Zatem pora na Estádio da Luz - stadion słońca. Znany wszystkim fanom piłki nożnej w Europie.








Przyznam szczerze mam z nim problem. Mimo kilku podejść nie udało mi się nigdy trafić do tego obiektu normalną, prostą ścieżką. Jakoś tak się składa, że za każdym razem błądzę po okolicach centrum handlowego Colombo przy stacji metra Colégio Militar/Luz i stosując się do drogowskazów trafiam nie tam gdzie trzeba. Koniec końców kolejna runda wokół stadionu i ...stoi on. Król portugalskiej piłki, wielki Eusebio. 




Kilka lat temu miałem to szczęście, że mogłem dotknąć jego pomnika, objąć idola, bez problemu zrobić zdjęcie. Ale wtedy idol jeszcze żył...
Teraz Eusebio nadal stoi (a raczej przymierza się do strzału) przed Estádio da Luz, ale miejsce to wygląda już jak mauzoleum ku czci "Czarnej perły z Mozambiku".







czwartek, 18 czerwca 2015

Luz

Luz znaczy światło. 

Mało jest miast, które tak kojarzą się z tym słowem jak Lizbona. 

I nie chodzi mi jedynie o słynny stadion światła - Estádio da Luz czy muzykę luzofońską, ale o różne odcienie bieli. Promienie słońca odbijające się od ulic i chodników, zmieniające o każdej porze dnia koloryt lizbońskiego bruku, fasad budynków, czerwonych dachów, barwę rzeki.


W normalnych okolicznościach człowiek raczej nie zastanawia się nad światłem. Bywa albo ciepło albo zimno. Słońce świeci albo nie. Ale światło? W Lizbonie wystarczy nieco cierpliwości choćby na jednym z tarasów widokowych by dostrzec jak niesamowite jest tu światło.








    Tag otulony światłem wygląda również okazale.












Nawet żółte tramwaje prezentują się inaczej w tle wieczornej sepii dominującej na Rua de Conceição.






środa, 17 czerwca 2015

Azulejos

Nie sposób ich nie zauważyć, ponieważ są prawie wszędzie. Namacalna pozostałość po Maurach. W różnych odcieniach i barwach, choć z dominującym kolorem niebieskim. 

Pierwsze wrażenie po przybyciu do miasta związane jest najczęściej z pogodą, światłem i ich obecnością.  

Tworzą ceramiczne obrazy, napisy, mapy, sceny z życia zwykłych ludzi i świętych, Kupowane na prezent, podziwiane...

Można by tak jeszcze długo wymieniać i zachwalać ale może lepiej niech azulejos czyli charakterystyczne lizbońskie płytki

zaprezentują się same.

























Costa da Caparica

Bywa tak, że po iluś tam godzinach czy dniach wędrówek po wzgórzach Lizbony człowieka ogarnie nagła chęć na orzeźwienie. 


I nie chodzi mi o portugalskie wino verde w zadziwiającej cenie 1,50 euro za butelkę, ale o coś bardziej poważnego. 

Pierwsza myśl - kąpiel w Tagu, szybko upada, tym bardziej, że plaża przy Praça do Comércio ma charakter czasowy, uzależniony od kaprysów natury. 


Pozostaje więc ocean i ...wiszący most 25 Kwietnia znajdujący się na trasie wiodącej na Costa da Caparica.
Po krótkiej jeździe (z Praça de Espanha) za nieco ponad 3 euro, autobus osiąga swój cel. Piękne piaszczyste, niekończące się plaże. I do tego piaskowy - dość mocny - peeling gratis.








Poza tym, nie czuć tutaj zapachu gofrów, zapiekanek. Nie słychać odgłosów wydawanych przez cymbergaje, grające maszyny i inne tego typu "urządzenia", tak typowych dla polskiego wybrzeża. 
Na plaży nikt nie odgradza się od innych, nie zawłaszcza kilku metrów kwadratowych piasku wyłącznie dla siebie. 

Słowem - nic, tylko wypoczywać.







wtorek, 16 czerwca 2015

Feira da Ladra

Electrico z tabliczką "28" zatrzymało się na przystanku przy okazałym, białym budynku. "Feira da Ladra" ryknęła pani motorniczy (zasady języka polskiego nie dopuszczają niestety słowa "motornicza"). Po czym dodała "Thieve's Market". 

A zatem pora na Targ Złodziei, miejsce polecane w przewodnikach. Adres: Campo de Santa Clara niewiele pewnie powie, ale nie ma on większego znaczenia. Targ znajduje się bowiem w sąsiedztwie  kościoła Santa Engrácia czyli Panteonu Narodowego z grobami słynnych Portugalczyków.  Jego charakterystyczna biała kopuła góruje nad Alfamą.









































Targ otwarty jest we wtorki i soboty. Warto więc tak zaplanować sobie podróż do Lizbony, by mieć okazję do odwiedzin tego specyficznego miejsca. 

A na targu jest...prawie wszystko. Każdy kładzie na ziemi to co ma akurat na zbyciu. Magnetofon szpulowy? Proszę bardzo. Nogi od manekina? Bez problemu. Stare komiksy, płyty, zabawki, azulejos i inne namacalne ślady portugalskiej historii również. 

Sprzedawcy nie narzucają się klientom, nie zachęcają specjalnie słowami czy gestami do zakupów. Stoją lub siedzą sobie w spokoju przy swoich eksponatach. Zadowoleni z okazji do pogaduszek i możliwości wyjścia z domu, pozwalają turystom nacieszyć oczy widokiem ich "mini muzeów". 








poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rua Augusta

Reprezentacyjny deptak miasta, miejsce spacerów "tam"(Rossio/Praça do Comércio) i "z powrotem" (Praça do Comércio/Rossio).

Przewidywalny w swym cowieczornym zatłoczeniu, przeciwieństwo wyciszonej Alfamy. 

Rozpoczyna się od Łuku Triumfalnego zwróconego w stronę Tagu. 






























Nie mogę oprzeć się pragnieniu, by choć na chwilkę nie zwolnić kroku przy Pastel de Bacalhau i wpaść na jeden pasztecik o smaku narodowej potrawy czyli dorsza wzbogaconego gorącym, płynnym serem w środku. 





















Pastel należy jeść powoli tak by jego zawartość nie sprawiła nam przykrej niespodzianki.




























Produkowany na widoku gości przez zgrabne palce wciąż uśmiechniętych pań. Zastanawiam się jak one to robią, lepiąc przez tyle godzin w pozycji stojącej kolejne paszteciki, zachowując przy tym taką pogodę ducha i chęć pozowania do fotografii. 




Pastel może i jest drogi (ponad 3 euro) ale za to jaki smaczny. Do tego jedna porcja wystarcza na przejście przez całą (no może to lekka przesada) Rua Augusta.